czwartek, 22 lipca 2010

Odważny, to nie ten co się boi, ale ten który wie, że są rzeczy ważniejsze niż strach...

Wstaliśmy dzisiaj wczesnym rankiem. Amelka poszła z tatą pobrać krew do badań niezbędnych przed operacją. Wyszłam przed dom i to co zobaczyłam bardzo mnie zaskoczyło. Na palmie daktylowej siedziało siedem ważek. Wszystkie identyczne, jakby oswojone nie bały się mnie zupełnie. Przyglądały mi się z zaciekawieniem- kołysząc się na długich liściach...
Poszłam po aparat, nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Skąd tu ich tyle, sucho w koło, nawet trawnik już zanika, najbliższe jeziora kilkanaście kilometrów od nas.
Pozowały mi jak modelki, co chwila krążyły wokół mnie i wracały na swoje miejsce.



Nie wiem dlaczego od razu pomyślałam, że ich obecność musi coś oznaczać.



Amelka wróciła obrażona. Widziałam po niej, że płakała. Szymonek zaczął ją zapewniać, że na pewno nie bolało..z taką troską w głosie, której nie da się opisać. Kto zna mojego syna- wie o jaki ton mi chodzi.
Z Amelką nie ma dyskusji. Ona wie co jej zrobili- plaster -jest, dziura pod plastrem- jest, więc o czym mowa? Jakie nie bolało? Skoro wszelkie kłucia są czymś najgorszym co może ją w życiu spotkać!!!
Na szczęście jej żal nie trwał długo.



Wracając do ważki.
Nie myliłam się.
Ważka- symbol nieśmiertelności i odnowy po czasie ciężkich przejść.
Może to się niektórym wyda śmieszne, ja w chwili obecnej uwierzę we wszystko co da mi choć cień nadziei. Nadziei na co?
Na to, że mam jeszcze w sobie siłę, na to, że ma ją Amelka, na to, że ludzie przestaną się bać rozmawiać i słuchać o kłopotach innych- bo problem nie jest chorobą zakaźną.

"Trudności w życiu są po to, by uczynić nas lepszymi, a nie bardziej zgorzkniałymi"
Dan Reeves

1 komentarz:

  1. Te ważki, to jak małe Elfiki czuwające nad Amelką.Myśl pozytywnie.wszystko MUSI być dobrze.Oj,długo Cię szukałam ale znalazłam i będę częstym gościem.Pozdrawiam ciepluteńko Ciebie, syncia i przede wszystkim Amelkę.

    OdpowiedzUsuń