wtorek, 3 sierpnia 2010
W szpitalu jest fajnie....
Bo jak może być niefajnie skoro w pokoju jest świetny kolega, z którym można się bawić jak z własnym bratem, który ma taki sam bandażyk i wenflon..i tak samo udaje, że go nie boli głowa żeby uniknąć podawania czopków przeciwbólowych.
Przy stolikach na korytarzu w ciągu dnia jest istny zlot małych pacjentów. Każdy znosi co ma najfajniejszego i można się razem bawić.
A w przerwie zabawy podsłuchać o czym rozmawiają rodzice.
Przed wyjściem na stołówkę, każda panienka powinna poprawić dyskretny makijaż ( w końcu to szpital) i pomalować usta błyszczykiem;)
Gdy podczas pobytu dopisze pogoda można wyrwać się do pięknego ogrodu w lesie, pogłaskać konika, osiołka lub renifera..jak kto woli.
Pośmiać się z mamy, że koników się boi, a osiołki mimo,że za ogrodzeniem omija szerokim łukiem.
"Latać" samolotem między drzewami...też można.
Tak, w szpitalu jest bardzo fajnie. Jest fajnie do tego stopnia, że tata długo musiał tłumaczyć, że czas do domu w którym wszyscy na nas czekają.
Dopiero obietnica szybkiego powrotu i ponownego spania w szpitalu zaowocowała uśmiechem na twarzy Amelki.
Jesteśmy do domu...
A my..? My do końca nie potrafimy oswoić się z faktem, że Amelka będzie miała dwa implanty.
Niby tego chcieliśmy, ale perspektywa była odległa..teraz czujemy, że stało się to poza nami.
Czas pokaże...
Przed nami jeszcze druga operacja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jaką modną Amelcia ma fryzurkę! Buziaczki moje kochane! i Dla Tomka i Szymka też :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Amelki i dla jej rodziców.
OdpowiedzUsuńO tak, zapomniałaś napisać o nowej Amelkowej fryzurce :)
OdpowiedzUsuńZ całym szacunkiem dla Panów Doktorów i ich precyzyjnych cięć - talentu fryzjerskiego za grosz ;))
Będzie DOBRZE!